🐂 A Może By Tak Jeszcze Raz Tekst

Pokochaj mnie jeszcze raz Jakby nie było nic oprócz nas Pokochaj mnie Niech dziej się to co przyniesie nam czas Tylko pokochaj mnie raz jeszcze Z tobą chce dzielić się powietrzem Z tobą chce zawsze dzielić czas Pokochaj mnie jeszcze raz /2x I znowu pokochaj mnie Nie ważne kiedy Nie ważne gdzie Pokochaj znowu bez zbędnych słów
Tekst piosenki: Jeszcze raz ( Let It Be) Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Na takim świecie żyć nam wartoGdzie jest człowiek, niebo, ptakGdzie zielone lato grzeje takGdzie w oczy chłopcówOczom dziewczątKiedy spotkań przyjdzie czasNiech tak będzie szepcząRaz po razRaz po raz, raz po razRaz po raz, raz po razNiech tak będzie szepczą Raz po razA kiedy smutek serca dotknieKiedy wszystko jest na nieWtedy wyjrzyj oknemByle gdzieJeśli drzewa miasta domyNiebem płyną Ci do gwiazdNiech tak będzie pomyślJeszcze razJeszcze raz, jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razNiech tak będzie pomyślJeszcze razJeszcze raz, Jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razNiech tak będzie pomyślJeszcze razOooo jeszcze raz, jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razJeszcze raz, jeszcze razNiech tak będzie pomyślJeszcze razTam gdzie ludzie w oczy sobie patrząTam gdzie śmieją się na głosInni nawet przeklną swój losA kiedy burza przyjdzieZabić śmiech i oczu blaskNiech tak będzie krzyczcie póki czasPóki czas, póki czasPóki czas, póki czasNiech tak będzie krzyczcie póki czasPóki czas, póki czasPóki czas, póki czasNiech tak będzie krzyczcie póki czasPóki czas, póki czasPóki czas, póki czasNiech tak będzie krzyczcie póki czasOoo … póki czas, póki czas Brak tłumaczenia!
\na może by tak jeszcze raz tekst
Pocałuj Mnie Jeszcze Raz - Poparzeni Kawą Trzy zobacz tekst, tłumaczenie piosenki, obejrzyj teledysk. Na odsłonie znajdują się słowa utworu - Pocałuj Mnie Jeszcze Raz.
Tekst piosenki: ET SI TU N'EXISTAIS PAS (mój tekst) Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Może by tak jeszcze raz,Odbudować cały świat,Ten nasz świat, który ja, który tyZmieniliśmy w słowo MyMoże by tak jeszcze raz,Przestać szukać w sobie wad,Naszych serc słuchać bić, pięknie żyćI szczęśliwe liczyć dniWiem, że też chcesz jak jaMoże by tak jeszcze raz,Zapalić gwiazdy w środku dnia,Nadać dniom pięknych barw, zdaniom sens,I przywrócić życiu smak!Może by tak jeszcze raz,Szczęściu jedną szansę daćDo mnie przyjdź choćby dziś,Osusz łzy,Przytul mnie z całych sił,Że kochasz powiedz miMoże by tak jeszcze raz,Odnaleźć w naszych oczach blask,Miłości znak,Tamten blask, ciepły blask,Aż słońce zazdrościło namMoże by tak jeszcze razSpróbować znów uwierzyć żeJeśli ty nie istniałbyś, dobrze wiemTo nie byłoby i mnieTak bardzo kocham Cię Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Słuchaj na YouTube Teledysk Informacje Joe Dassin (właśc. Joseph Dassin; ur. 7 listopada 1938 w Nowym Jorku, zm. 20 sierpnia 1980 roku w Papeete) - piosenkarz i kompozytor, największe triumfy święcił we Francji - był jednym z najpopularniejszych wokalistów nad Sekwaną w latach 60. i 70. XX wieku. Wylansował takie hity, jak "L'été indien" (duet z Salvatore Cutugno), "Et si tu n'existais pas", "Les Champs-Élysées" czy "Le petit pain au chocolat". W swojej twórczości łączył folk, country i francuski pop. Read more on Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Joe Dassin (8) 1 2 3 4 5 6 7 8 0 komentarzy Brak komentarzy
back dat ass up and down and get low (get low) Bend over to the front touch toes. back dat ass up and down and get low (get low) 3,6,9 standing real fine move it to you sing it to me one mo time. Get low, Get low, Get Low, Get Low. To the window, to the wall, (to dat wall) To the sweat drop down my balls (MY BALLS)

[Zwrotka 1] Nie wiem jak mam to zrobić, ona zawstydza mnie Strach ma tak wielkie oczy, wokół ciemno jest Czuję się jak Benjamin i udaję, że śpię Może walnę kilka drinków, chyba nakręcą mnie Nakręcą mnie! [Zwrotka 2] Nie wiem jak mam to zrobić, by mężczyzną się stać I nie wypaść ze swej roli, tego co pierwszy raz Gładzę czule jej ciało, skradam się do jej ust Wiem, że to jeszcze za mało, aby ciebie mieć No aby mieć! [Refren x2] Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec Muszę mieć, muszę ją mieć [Bridge] Nie, nie! Nie mogę tak odejść, gdy kusi mnie grzech Muszę mieć, muszę ją mieć [Zwrotka 3] Nie wiem jak to się stało, ona chyba już śpi Leżę obok pełen wstydu, krótki to był zryw Będzie lepiej, gdy pójdę, nie chcę patrzyć jej w twarz Może kiedyś da mi szansę, spróbować jeszcze raz No, jeszcze jeden, jeden raz! [Refren x4] Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec Muszę mieć, muszę ją mieć [Outro] Nie mogę tak odejść, gdy kusi mnie grzech Muszę mieć, muszę ją mieć

Edyta wie, że nie ma dla nich żadnej przyszłości. Mimo tego jednak wciąż zależy jej na partnerze i nie potrafi pogodzić się z rozstaniem - dlatego chce jeszcze raz poczuć bliskość człowieka, który jest dla niej ważny. Prosi go o taniec, o przytulenie. Bo nikt nigdy nie kochał tak, jak ona.
Dostępna jest nowa wersja aby wszystko działało poprawnie, przeładuj serwis.
Rzewna nuta w sercu gra. I choć mówią mi: „Idź sobie, To nie twoja ziemia dziś”, Polski – w Wilnie i we Lwowie –. Każdy kamień, każdy liść. Cóż jeszcze mam rzec, proszę Pana, gdy wszyscy na świecie to wiedzą, Że wolność co prawda nam dana, A Polski pół leży za miedzą.
Tekst piosenki: Jak bardzo nam się zmienił świat. Przybyło nam za wiele lat, Wspomnienia porwał wiatr I człowiek rad, nie rad, Po uszy już w kompleksy wpadł. (Mam to samo.) Na głowie już i włosów mniej. Wieczorem wcześniej spać się chce I w kościach strzyka gdzieś, I wzrok już też nie ten, I wolniej w żyłach krąży krew. Dziewczyny, które mam na myśli, Powychodziły za mąż już. Jedynie my recydywiści Trzymamy wciąż samotny kurs. Choć, bywa, w sercu drgnie nam coś I czasem w oko wpadnie ktoś, Lecz przecież to nie to, Co kiedyś - chata, szkło, I bez problemów jakoś szło. Dziś na to już nie starczy sił. Zbyt szybko się urywa film. A potem nam się śni Szał zmysłów, pożar krwi, Lecz w końcu się budzimy i... Dziewczyny, które mam na myśli, Powychodziły za mąż już. Jedynie my recydywiści Trzymamy wciąż samotny kurs. Ty! A może by tak jeszcze raz? Już na to chyba nie stać nas. Nikt nam nie daje szans. Słomiany ogień zgasł, To nie te lata, nie ten czas. Za mało sił, za dużo słów. Przepraszam, lecz za siebie mów. Ty umiesz łgać jak z nut. Bo mnie się marzy cud. Daremne żale, próżny trud. (Ich to też czeka! Ha ha ha!) Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu
Bo jesteś Ty, cóż więcej mógłbym chcieć. cis fis. Bo jesteś tu i proszę zostań już. Góra 4 akordy :), Krzysztof Krawczyk, O miłości, śpiewnik. C a7 d7 G7. Zamknij świat na klucz, wróć do mnie. C a7 f G7. Żal za siebie rzuć, wróć do mnie.
Przyjdzie jeszcze taki dzień W którym wszystko jest przed nami Jeszcze się obejrzysz wstecz Śmiejąc się z tamtych łez (jeszcze raz) Zrobię wszystko to, co chcesz Kiedy zostaniemy sami By wróciło kilka szczęść Z tamtych zdjęć, naszych zdjęć Jeszcze raz Zostańmy dłużej tak By zakochany czas Od dzisiaj służył nam Następne tysiąc lat Dziewczyna, którą znam W jej oczach widzę to: Bezczelnie kocha mnie Gdy proszę: Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Pokażemy jeszcze się W mieście, które się obudzi Zakochani w sobie tak Pierwszy raz, jeszcze raz I zobaczysz w świetle dnia Zazdrość w oczach innych ludzi Że ośmielam kochać cię Pierwszy raz, jeszcze raz Jeszcze raz Zostańmy dłużej tak By zakochany czas Od dzisiaj służył nam Następne tysiąc lat (Jeszcze raz) Dziewczyna, którą znam W jej oczach widzę to: Bezczelnie kocha mnie Gdy proszę: Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Zostańmy dłużej tak (jeszcze raz) By zakochany czas Od dzisiaj służył nam Następne tysiąc lat (Jeszcze raz) Dziewczyna, którą znam (jeszcze raz) W jej oczach widzę to: (jeszcze raz) Bezczelnie kocha mnie Gdy proszę: Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz (jeszcze raz) Jeszcze raz
Że się jeszcze kręci świat i że jutro jakieś ma Poukłada się Co się kończy, Nic naprawdę nie zaczyna Co się traci Nie znajduje się za chwilę Co się kończy, Umie tylko przypominać, że skończyło się Bez pożegnań łatwiej wyjść Nie tłumacząc się za nic Nie spoglądać w tył Nie oszuka siebie sam - ona pozostała tam
Tekst piosenki: Jeszcze raz zatańczymy jak za dawnych lat Jeszcze raz w tańcu obrócimy cały nasz świat Jeszcze raz serce moje, Twoje dłonie, o tak Jeszcze raz proszę moja miła, uwierz w nas Ref.: Jak za dawnych lat pomówmy, tulmy, całujmy się dziś Pociesz mnie, gdy będę smutny, proszę Cię (2 x) Chcę przypomnieć Ci, jak nam szybko mijały wspólne dni Chcę przypomnieć Ci, kiedy uroniłaś pierwsze ze szczęścia łzy Chcę przypomnieć Ci, jak na ucho szeptem mówiłaś mi Chcę przypomnieć Ci, że ja nadal kocham Cię Ref.: Jak za dawnych lat pomówmy, tulmy, całujmy się dziś Pociesz mnie, gdy będę smutny, proszę Cię (2 x) Gdy nam śpiewał Bad Boys Blue Gdy nam śpiewał Bad Boys tam i tu Gdy nam śpiewał Bad Boys Blue, Wtedy aż nam brakło tchu Wtedy aż nam brakło tchu A gdy Modern Talking grał swoje słynne You're My Heart Swoje słynne You're My Soul Czy wszyscy już tu są? Bo my z MiłymPanem, panem Bogdanem robimy show Ref.: Jak za dawnych lat pomówmy, tulmy, całujmy się dziś Pociesz mnie, gdy będę smutny, proszę Cię (2 x) Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu I nie, i nie chcę płakać, Panie mój. Uczyń bym był z kamienia. Bym z kamienia był. I pozwól mi, pozwól mi. Spróbować jeszcze raz, jeszcze raz. Chcę trochę czasu, bo czas, bo czas leczy rany. Chciałbym, chciałbym, zobaczyć co. Co dzieje się, co dzieje się w mych snach. I nie, nie chcę płakać, Panie mój.
Russia is waging a disgraceful war on Ukraine. Stand With Ukraine! Wykonawca: Enej Tłumaczenia: angielski polski polski Ostatni Raz ✕ Ref: A może to ostatni raz. Może to ostatnie promienie słońca. Będziemy walczyć do końca /x2Chciałbym przeżyć jeszcze raz Ostatni, ostatni raz Z tobą jeszcze jeden dzień Ostatni, ostatni raz Byśmy przewracali świat Do góry, do góry nogami A niebo wysoko nad nami, nad namiChciałbym tańczyć całą noc Ostatni, ostatni raz Skakać przez zwodzony most Ostatni ostatni raz Razem z tobą już za ręke iść Po wodzie suchymi stopami Gdy niebo wysoko nad nami, nad namiJeśli jutra, jutra nie ma Jeszcze więcej życia trzebaRef: A może to ostatni raz A może to ostatnie promienie słońca To jest mój dom Będziemy walczyć do końca /x2Chciałbym pobiec jeszcze raz Ostatni, ostatni raz Na wielką górę spadających gwiazd Ostatni, ostatni raz Dotknąć górę, z której pada deszcz I kochać pomiędzy wierszami Gdy niebo wysoko nad nami, nad namiJeśli jutra, jutra nie ma Jeszcze więcej życia trzebaRef: A może to ostatni raz Może to ostatnie promienie słońca To jest mój dom Będziemy walczyć do końca /x2Bo trzeba żyć tak, jakby miał być ostatni raz I trzeba żyć tak, by nie patrzeć do tyłu na świat I trzeba iść tam, trzeba iść tam, gdzie baliśmy się chodzić od wielu lat Ostatni razRef: A może to ostatni raz A może to ostatnie promienie słońca To jest mój dom Będziemy walczyć do końca /x2 Będziemy walczyć do końca! /x2 ✕ Prawa autorskie: Writer(s): Piotr Soloducha, Lukasz Kojrys, Miroslaw OrtynskiLyrics powered by by Dodaj nowe tłumaczenie Złóż prośbę o przetłumaczenie Tłumaczenia utworu „Ostatni Raz” Pomóż przetłumaczyć utwór „Ostatni Raz” idiomy z piosenki "Ostatni Raz" Music Tales Read about music throughout history
Tekst piosenki: Wolna myśl, swobód mit. Wata, którą możesz sobie uszy zatkać. Tak, jak ptak łapie wiatr. Gdy zwiększyła, gdy zwiększyła mu się klatka. Klatka słów, w której znów. Jeszcze raz i jeszcze raz masz się urodzić. Zwykły fałsz, że co masz. To pływanie, to żegluga z dziurą w łodzi.
[Tekst piosenki "Aniołom szepnij to"] [Zwrotka 1] Ile ja bym dała, by widzieć Ciebie znów Ile niewypowiedzianych mam w głowie słów I czy nie zimno, czy nie zimno Ci tam? Tak mało dałeś sobie szans [Refren] Już jest po, więc aniołom szepnij to Że tęskni ktoś za dotykiem Twoich rąk Że głodowałeś za dnia, ale dawałeś ile się da Już jest po, więc aniołom szepnij to [Zwrotka 2] Co mi tutaj po tym, że będę Ciebie chcieć A może niebo chciało Cię bliżej mieć A teraz zima, zimno bez Ciebie tu Tak dużo mogłam dać Ci słów [Refren] Ale już jest po, więc aniołom szepnij to Że tęskni ktoś za dotykiem Twoich rąk Że głodowałeś za dnia, ale dawałeś ile się da Już jest po, więc aniołom szepnij to [Przejście] Ja będę czekać Nie bój nie, nie bój nie Ja będę wołać Wołać Cię, wołać Cię Ja będę prosić By jeszcze raz Zobaczyć Twoją twarz [Refren] Już jest po, więc aniołom szepnij to Że tęskni ktoś za dotykiem Twoich rąk Że głodowałeś za dnia, ale dawałeś ile się da Już jest po, więc aniołom szepnij to
Ech raz, jeszczo raz, Jeszczo mnoga, mnoga raz. Ech raz, jeszczo raz, Jeszczo mnoga, mnoga raz. W knajpie dekadencki spleen, Wóda i szubrawcy. Raj dla mętów, dziwek, glin, A ja, jak ptak w klatce. W cerkwi woń spoconych ciał, Na zewnątrz ulewa. Nie, i w cerkwi coś nie tak, Nie tego mi trzeba. Na górę kieruję wzrok, Myśl jak bańka W piątkowe popołudnie minęłaś tablicę z napisem 'Gdańsk' i zaczęłaś się zastanawiać, po co właściwie wsiadłaś w samochód i po co tutaj przyjechałaś. Opuściłaś kilka ważnych dla Ciebie osób, ale przez Twoją przeprowadzkę kontakt tak czy inaczej się nie urwał. Gdańsk był dla Ciebie drugim domem. Przeniosłaś się tutaj kilka lat temu na studia, zostawiając ukochane Mrągowo. Dwa lata temu obroniłaś pracę magisterską a niedługo potem znalazłaś pracę. Było idealnie - mieszkanie blisko plaży, przyjaciółki za ścianą i wolne serce. W październiku jednak uciekałaś stąd w pośpiechu, by zapomnieć. Wiadomo - nie ma jak u mamy, a Twoja mama od zawsze była dla Ciebie oparciem. Te kilka miesięcy temu przyjęła Cię ponownie pod swoje skrzydła i otoczyła opieką, jakiej w tedy potrzebowałaś. Nie mówiła, że jesteś głupia i naiwna. Nie mówiła, że wiedziała jak ta cała sytuacja się skończy. Nie wypominała Ci Twoich błędów. Po prostu była. Ukochane miasto, rodzina, przyjaciele z dzieciństwa - to pomogło Ci przestać myśleć o głupotach popełnionych w Gdańsku. Nie miałaś problemu ze znalezieniem pracy w zawodzie i wszystko zaczęło się ponownie układać. Tylko Marta często wisiała Ci na słuchawce jęcząc, że razem z Olgą tęsknią za Tobą. Dlatego postanowiłaś, że w pierwszy wolny weekend odwiedzisz swoje dziewczyny. Słońce świeciło mocno i właściwie to cieszyłaś się, że tutaj jesteś, bo będziesz mogła wyciągnąć dziewczyny na Waszą ulubioną plażę. Piwo, szum morza i ploteczki. Stukając palcami w kierownicę, w rytm melodii piosenki wygrywanej przez radio, czekałaś na zmianę świateł. Z prawej strony podjechał jakiś duży samochód, a kiedy odwróciłaś głowę w jego stronę za kierownicą zauważyłaś znajomą twarz. Patrzyłaś kilka sekund na Bartka, przypominając sobie jak mocno go polubiłaś w tak krótkim czasie. Miałaś wrażenie, że wyczuł Twoje spojrzenie na sobie i odwrócił się. Zamrugał zdziwiony i uśmiechnął się szeroko machając Ci. Odwzajemniłaś gest i ruszyłaś, bo miałaś zielone światło. Z jednej strony fajnie go było zobaczyć, z drugiej zaraz pewnie zadzwoni do kogo trzeba i wypapla, że jesteś w mieście. Nie umiał trzymać języka za zębami. Jak dobrze, że przyjechałaś na krótko. Może nigdzie go nie spotkasz. Od rana siedziałyście na plaży śmiejąc się i wygłupiając, korzystając z genialnej pogody. Nawet w przypływie totalnej głupawki przyłączyłyście się do grupki grającej w siatkówkę. Twoje umiejętności pozostawiały wiele do życzenia, ale przecież nigdy tak na prawdę nikt Cię grania nie uczył. Nawet on rok temu twierdził, że lepiej Ci idzie dopingowanie jego kolegów przed telewizorem niż odbijanie na plaży. I chociaż Ty upierałaś się by brać piłkę za każdym razem, kiedy szliście nad morze, wiedziałaś że nawet w 25% tak dobrze jak on nigdy odbijać nie będziesz. Teraz też sprawiało Ci to ogromną radość. A kiedy jeden z chłopaków rzucił tekstem, że tej wystawy to mógłby Ci pozazdrościć rozgrywający Trefla wybuchnęłaś śmiechem. Taaaak, na pewno byłby ucieszony, gdyby usłyszał że ktoś porównał Cię do niego. Cały dzień na plaży zostawił ślad w Twoim ciele w postaci lekko zaczerwienionej skóry, ale nie zamierzałaś z tego powodu zamknąć się w mieszkaniu. Wręcz przeciwnie - ruszyłyście we trójkę do Waszej ulubionej restauracji, jak w każdą sobotę kiedy mieszkałaś w Gdańsku. Usiadłyście na tarasie i czekając na swój posiłek popijałyście wino. I wszystko byłoby idealnie, gdybyś nie usłyszała męskiego śmiechu, którego właścicielem był spotkany wczoraj Bartosz. A zaraz potem drugiego... Śmiechu mężczyzny, który udawał tylko, że Cię kocha. Mężczyzny, który nawet nie zdawał sobie pewnie sprawy, że Cię skrzywdził. Tak Grzesiu, pomyślałaś, złamałeś mi serce. Olga zauważyła że spięłaś się, a uśmiech zniknął z Twojej twarzy. Na prawdę ostatnią rzeczą o jakiej marzyłaś było to, by go spotkać. Winiłaś Bartka, bo gdyby nie on, to ten drugi nie wiedziałby że przyjechałaś. Ale winiłaś też samą siebie - gdzie można Cię było złapać w sobotnie wieczory, jak nie w restauracji w Livalu? Gdybyś tylko wybrała inny lokal... Marta uniosła kpiąco brwi wbijając wzrok w osobę stojącą za Tobą. Olga zacisnęła dłoń na kieliszku. Nie chciałaś się odwracać. Nie po to uciekłaś od niego bez wyjaśnień, by teraz spojrzeć mu w oczy. - Natalka... - usłyszałaś nad głową. Wbiłaś paznokcie we wnętrze dłoni, zaciskając pięść. Złość zaczynała w Tobie buzować. - Dzięki Bartek, fajny z Ciebie kolega. - mruknęłaś zamykając oczy. - Natuś, przecież wiesz jaki on jest. - zajęczał wywołany do tablicy siatkarz. - Daj mi kilka minut, chcę z Tobą tylko porozmawiać. - Grzegorz dalej stał za Tobą. Położył dłonie na oparciu krzesła, nieznacznie dotykając Twojej skóry. Odsunęłaś się gwałtownie, jakby to rozżarzony węgiel, a nie jego palce musnęły odkryty kawałek Twojego ciała. - Gregor, strać się, ok? Nie widzisz, że ona nie chce... - odezwała się buntowniczo Olga. - Niech sama mi to powie. - przerwał jej stanowczo. - Nie zepsujesz mi tego wieczoru! - warknęłaś rzucając serwetką o talerz. Odsunęłaś brutalnie krzesło, aż podskoczył. - Rozmawiaj. - Możemy na osobności? - zapytał, a wtedy spojrzałaś na niego po raz pierwszy. Przełknęłaś głośno ślinę widząc jego idealnie niebieskie oczy. Gdyby nie to, że byłaś cholernie wściekła wyśmiałabyś to, jak zarósł. Dalej wyglądał pociągająco, tak jak wtedy kiedy pierwszy raz się spotkaliście. Otrząsnęłaś się lekko, spojrzałaś mu twardo w oczy i ruszyłaś przed siebie na promenadę. Usiadłaś na pierwszej wolnej ławce, zaplatając ręce na piersi. Po chwili znalazł się obok Ciebie, opierając łokcie o kolana. Patrzył na Ciebie lekko przekrzywiając głowę. - Czemu wyjechałaś? Bez słowa? - zapytał po cichu. - Masz czelność się jeszcze o to pytać? - prychnęłaś rozbawiona, kręcąc głową z niedowierzania. - Nati, ja na prawdę nie wiem co zrobiłem źle, czego nie zrobiłem albo co powiedziałem nie tak... Przez te wszystkie miesiące nie odzywałaś się, nie dawałaś znaku życia. Nie wiedziałem gdzie jesteś, czy jesteś cała i zdrowa. Dostawałem szału, bo się martwiłem o Ciebie! Zrozum, że wyrwałaś mi serce, kiedy tak po prostu zniknęłaś. Wyrwałaś, zdeptałaś i zostawiłaś. - głos mu zadrżał i ucichł. Poczułaś się trochę winna, bo nie myślałaś, że kiedykolwiek usłyszysz takie słowa. Przecież to nie on miał czuć się pokrzywdzony, tylko Ty. To nie Ty wymieniałaś czułe uściski i pocałunki ze swoim byłym przed jego domem, tylko on tonął w ramionach tej całej Joli, z którą zerwał zanim Cię poznał. Tylko czemu czujesz się teraz tak fatalnie? - Ja Cię dalej kocham, Nati. - szepnął spuszczając głowę. - Nie mów tak, to nie prawda. - zacisnęłaś mocno powieki. - Wróć do mnie... - Dobrze wiesz, że to nie możliwe. - przygryzłaś wargę starając się nie wybuchnąć płaczem. - Dlaczego? Powiedz mi chociaż, czemu mnie zostawiłaś? - Bo Ty podjąłeś decyzję... - Jaką niby? - ze zdziwienia aż się wyprostował. - Że wolisz ją ode mnie. - warknęłaś czując, że zaraz przestaniesz się kontrolować. To bolało. Ta cała rozmowa, jego obecność i cholerne poczucie winy, że chociaż trochę go skrzywdziłaś. Zerwałaś się z ławki, ale nie odeszłaś bo złapał Cię za nadgarstek. Wstał i spojrzał na Ciebie z góry. Chciałaś odwrócić twarz, ale ujął ją w obie dłonie zmuszając, być patrzyła mu w oczy. Oczy, z których biła niesamowita pewność siebie. - Powiedz, że mnie już nie kochasz, a dam Ci spokój. - Grzegorz... - Powiedz! - Ja... - urwałaś, nie wiedząc co masz mu tak na prawdę do powiedzenia. Dalej go kochałaś, chociaż trochę, ale starałaś się to uczucie zabić. Bezskutecznie. - Nigdy nie było innej kobiety, kiedy Ty zajmowałaś miejsce w moim sercu. Dalej tak jest, dalej kocham Ciebie. - powiedział twardo. - Mhm, jasne, widziałam jak się z nią obściskiwałeś. Ludzie, którzy ze sobą zerwali nie całują się na środku ulicy. - wypaliłaś jak z armaty. Zdezorientowany zamrugał szybko. - Co? Kiedy? - Dzień przed moim wyjazdem. - Nati, to nie tak... - uśmiechnął się krzywo gładząc Twój policzek. - A jak?! - wrzasnęłaś wyrywając mu się. - Jak do cholery? To chyba jasne?! - Jolka wyjeżdżała, chciała się tylko pożegnać. Dobrze wiesz, że nie rzucaliśmy się sobie do gardeł, tylko zachowywaliśmy się normalnie. Ile razy spotkaliśmy ją przypadkowo? Widziałaś wtedy jak jest między nami, a raczej że niczego już nie ma. Gdybyś mnie wtedy tylko zapytała powiedziałbym Ci dokładnie to samo. - I mam Ci w to uwierzyć, tak? - objęłaś drobnymi dłońmi swoje ramiona, wlepiając w niego wilgotne oczy. Zapanowała cisza. Wpatrywaliście się w siebie przez dłuższą chwilę, tylko że Ciebie coraz bardziej zżerało poczucie winy. Widziałaś rozczarowanie, zwątpienie i ból na jego twarzy. Nigdy wcześniej nie patrzył na Ciebie z takim smutkiem w oczach. Dotarło do Ciebie, że to Twoja wina. Że to Ty popełniłaś błąd, nie dając mu wtedy choćby cienia szansy wytłumaczenia tej sytuacji. Przecież on nawet nie wiedział, że widziałaś go z Jolą! Zepsułaś coś, na co oboje pracowaliście prawie rok. Coś, co nigdy więcej może się nie powtórzyć. Rozbiłaś związek, w którym było Ci tak dobrze, odrzuciłaś człowieka który dawał Ci tyle miłości, przez głupie nieporozumienie. Nastawiłaś przeciwko niemu nie tylko siebie, ale i swoje przyjaciółki i mamę. To Ty jesteś tą złą. To Ty powinnaś przepraszać, a nie on. Przygryzłaś drżącą wargę, kiedy zrezygnowany usiadł z powrotem na ławce. Odetchnął głęboko przeczesując przydługie czarne włosy. - Wrócę do dziewczyn... - powiedziałaś cicho. - Powiedz mi tylko... Czy Ty mnie w ogóle kochałaś? - zapytał unosząc wzrok. Tego było za wiele. Zrobiło Ci się gorąco, a łzy napłynęły do Twoich oczu. Odwróciłaś się, żeby nie widział jak płaczesz. Cudowny wieczór i weekend w Gdańsku przerodził się w koszmar, którego tak bardzo nie chciałaś przeżywać. - Czyli nie. - szepnął. Pociągnął nosem i warknął kilka przekleństw. - Szkoda, że zrobiłaś ze mnie idiotę. Po jaką cholerę w ogóle ciągnęłaś tę farsę, co? Bo chciałaś mieć znanego faceta? - Grzesiu, ja... Ja Cię kochałam i nadal... - Nie Natka, nie kochałaś. Jeżeli mi nie ufałaś to również mnie nie kochałaś. - przerwał Ci stanowczo. Smutek z jego twarzy zniknął, ustępując miejsca irytacji. Z zaciśniętymi ustami wstał i ruszył przed siebie. Stałaś jak wryta obserwując, miłość Twojego życia, która coraz bardziej się oddalała. Chciałaś za nim biec, rzucić mu się na szyję i przepraszać go tak długo, aż Ci wybaczy. Błagać, by pozwolił wrócić Ci do jego serca. Czułaś, że jednak nie ma na to szans. Mimo to ruszyłaś szybkim krokiem za nim, a kiedy był na wyciągnięcie ręki złapałaś go za koszulkę. - Hej, poczekaj! Stanął, ale nie odwrócił się. Przetarł twarz dłonią, a Ty westchnęłaś głęboko. - Posłuchaj mnie, proszę tylko o to. To jak zareagowałam przed chwilą mogło wyglądać źle, ale ja na prawdę coś do Ciebie czułam. Nie umiałabym być z Tobą, gdybyś nic dla mnie nie znaczył. Ja po prostu... - urwałaś, kiedy jednak odwrócił się powoli. Wpatrywałaś się w niego przez chwilę żeby go zapamiętać, bo miałaś wrażenie, że widzisz go po raz ostatni. - Przepraszam, że Cię skrzywdziłam, nie chciałam tego. Przepraszam, że wywróciłam Twój świat do góry nogami. Przepraszam za moją głupotę i... Zawsze będziesz dla mnie wyjątkową osobą, Grzesiu. - Przestań płakać. - szepnął, powoli i nieśmiało obejmując Cię ramionami. - Wybaczysz mi kiedyś? - wymamrotałaś prosto w jego tors. Nic nie odpowiedział, oparł tylko brodę o Twoją głowę i mocniej Cię do siebie przycisnął. Poczułaś się jeszcze bardziej beznadziejnie. Odsunął Cię lekko od siebie, żeby móc spojrzeć Ci w oczy. Uśmiechnął się krzywo ocierając Twoje mokre policzki, a potem pocałował w czoło. - Odwiedzaj mnie tutaj czasem, ok? - poprosił ściskając Twoje dłonie. Pokiwałaś twierdząco głową, ale co pomyślałaś, to Twoje. Teraz kiedy już wszystko między Wami skończone on znajdzie sobie kogoś, a Ty... Nie wytrzymasz widząc go z jakąś inną kobietą. Na zwykłe pożegnalne uściski z Jolą zareagowałaś gwałtownie. Teraz, kiedy cała sytuacja się wyjaśniła nie wyobrażałaś sobie, że będziesz mogła ot tak go odwiedzić i patrzeć, jak ktoś inny niż Ty ląduje w jego ramionach i dostaje całusa w policzek. Usiadłaś przy stoliku nie patrząc na dziewczyny. Wypiłaś duszkiem wino z kieliszka i poprosiłaś o dolewkę. Olga od razu zbombardowała Cię gradem pytań. Marta przyglądała się Wam lekko zszokowana. Kiedy zjawił się kelner z Twoim winem drapnęłaś je od niego i wypiłaś równie szybko co poprzednie. Poprosiłaś o kolejny kieliszek, a protestującą Olgę uciszyłaś gestem. - Natka, do cholery, ogarnij się! Co on Ci tym razem zrobił? - Raczej co ja jemu zrobiłam. - mruknęłaś. - Nie rozumiem... - On mnie kocha, ja go kocham, ale nigdy więcej ze sobą nie będziemy. A wiesz czemu? - wlepiłaś wzrok w przyjaciółkę, która skrzywiła się i spojrzała na Ciebie jak na wariatkę. - Bo widzisz Olguś, to nie jego wina, tylko moja. Gdybym dała mu wtedy tą całą sytuację wyjaśnić, nie byłoby całej spiny i bylibyśmy ze sobą. Zareagowałam zbyt gwałtownie... - Jasne, nie wmówisz mi, że nie widziałaś tego, co widziałaś! - Olga, zluzuj, nie atakuj jej. - wtrąciła się Marta. - Grzesiek nie umie kłamać. - odpowiedziałaś stanowczo upijając kolejny łyk wina. - I co teraz? - zapytały jednocześnie. - Zaczynam kolejny raz od nowa. - uśmiechnęłaś się krzywo patrząc na dziewczyny. Wzniosłaś kieliszek, jak do toastu. Stuknęłyście się szkłem i zabrałyście do jedzenia. Pomyślałaś, że Gdańsk już nigdy nie będzie dla Ciebie taki sam. W listopadowe popołudnie stoisz przed halą w Olsztynie miętoląc bilet w dłoniach. Bilet na mecz siatkówki. Upierałaś się, że dałaś sobie z nim spokój, ale to było silniejsze od Ciebie. Chciałaś go po prostu zobaczyć, a najlepiej żeby on o tym nie wiedział. Jedyną opcją był wypad na mecz, a że do Olsztyna masz blisko, postanowiłaś to wykorzystać. Obserwowałaś go na rozgrzewce i uśmiechałaś się pod nosem kiedy i on cały czas szczerzył się do kolegów. Twój uśmiech jednak zniknął, kiedy na wolnym krześle obok Ciebie usiadł Bartek. Nabawił się jakiejś kontuzji i nie załapał się do meczowej dwunastki. A chciałaś zostać niezauważona... Po wygranym przez gdańską drużynę meczu siłą zaciągnął Cię na dół. - On mi nie wybaczy, jak mu powiem, że tutaj byłaś i do niego nie przyszłaś. - Bartuś, z Ciebie to jest taki cholerny plotkarz... - westchnęłaś ciężko idąc za Gawryszewskim wzdłuż trybun. - Gregor, ogarnij się, kobietę Ci prowadzę! - miałaś ochotę zdzielić go torebką przez łeb. - Co Ty znowu odpierdalasz... - mruknął siedzący na boisku Grzegorz. Odwrócił się powoli i uniósł brwi ze zdziwienia, kiedy Cię zobaczył. Na jego zarumienione policzki wkradł się szeroki uśmiech i szybko podniósł się z parkietu. Otarł się ręcznikiem i podszedł do Ciebie. Nie odezwał się ani słowem, tylko stał i patrzył. Miałaś wrażenie, że czas się zatrzymał, a przed Tobą stoi ten Grzesiek, który prawie dwa lata temu tak samo wyglądał po każdym meczu w Gdańsku. Chciałaś go przytulić, bo tak bardzo za nim tęskniłaś, ale wiedziałaś, że nie możesz tego zrobić. - Cześć Natka, miło Cię widzieć! - wypalił mrugając wesoło jednym okiem. Przygryzłaś wargę czując te cholerne motyle w brzuchu. Nie powinnaś nic do niego czuć, a jednak... Coś pozostało. - Cześć, chciałam się tylko przywitać, bo zaraz muszę lecieć i... - urwałaś nerwowo uciekając wzrokiem. - Jasne, przecież masz swoje sprawy. Fajnie, że jednak przyszłaś do mnie. - zbliżył się odrobinkę, a Ty przyciągana jak magnesem zrobiłaś to samo. Nie mogłaś się oprzeć. Patrzyłaś mu w oczy w których dostrzegłaś wesołe iskierki. Ciekawe co on czuł? Czy też chociaż trochę za Tobą tęsknił? Czy też jeszcze odrobinę Cię kochał? Tak jak Ty jego... Pal licho, raz się żyje! Wspięłaś się na palce i szybko go pocałowałaś. Znowu zdziwiony uniósł brwi, by po chwili zaśmiać się w głos. Skrzywiłaś się zakrywając twarz dłońmi, bo poczułaś się głupio. - A podobno ludzie, którzy ze sobą zerwali nie całują się na środku ulicy. - prychnął rozbawiony. - Jesteśmy na hali, nie na ulicy... - mruknęłaś między palcami. - Chodziło mi o miejsce publiczne. - chichotając rozsunął Twoje dłonie. - Przepraszam, to był zły pomysł, żebym tu przychodziła, kiedy jeszcze coś do Ciebie czuję... Nie powinnam Cię całować. - wypaliłaś, znów uciekając wzrokiem. Unieruchomił Twój podbródek, a drugą dłonią dotknął Twojego ramienia. - Nie przepraszaj za miłość. - Jesteś pewien? - zapytałaś stojąc obok swojego samochodu. - Jak nigdy przedtem. - odpowiedział stanowczo. - Ale... - Natalka, nie zadawaj zbędnych pytań. - położył dłonie na Twoje ramiona - Tak, chcę Cię z powrotem. Tak, poczekam aż wszystko tutaj pozałatwiasz. I tak, z tym mieszkaniem to na poważnie. - Obiecuję, że nigdy więcej Ci nie ucieknę w takich głupich okolicznościach. - dotknęłaś dłonią jego zarośniętego policzka - W ogóle mi nie uciekniesz. te moje oneshoty są taaaakie miałkie, że o mamo. ale uparłam się na Grzesia, to musiałam Grzesia skończyć. Kocha się raz, potem drugi i trzeci i znów, bo drzemie w nas tyle celów i pragnień i snów. Kocha się raz, wierzy w gwiazdy, kabały i sny, słońce sie rodzi nad naszą nadzieją, że teraz to właśnie ty. Kocha się raz, potem drugi i trzeci i znów, bo drzemie w nas tyle celów i pragnień i snów.

Mam wszystko, czego może chcieć uczciwy człowiek - Światopogląd, wykształcenie, młodość, zdrowie Rodzinę, która kocha mnie, dwie, trzy kobiety Gitarę, psa i oficerskie epolety! To wszystko miało cel, i otom jest u celu Na straży pól bezkresnych strażnik (jeden z wielu) Przy lampie leżę, drzwi zamknięte, płomień drga A ja przez szpadę uczę skakać swego psa! Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! Encore, encore, jeszcze raz! Za oknem posterunku nic nie dzieje się Czego bym umiał dopilnować, albo nie Dali tu stertę starych futer i człowieka Ażeby był i nie wiadomo na co czekał! Więc przypuszczenia snuję, liczę sęki w ścianach Czasem przekłuję końcem szpady karakana W oku mam błysk! (Od knota co się w lampie żarzy) Czerwony odcisk dłoni na podpartej twarzy! Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! Encore, encore, jeszcze raz! Tak, jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu Tu z ust dobywam głos, by rzucić rozkaz psu! Są konstelacje gwiazd i nieprzebyte drogi Ja krokiem izbę mierzę, gdy zdrętwieją nogi! I wtedy szczeka pies na ostróg moich brzęk Ze ściany rezonuje mu gitary dźwięk... Ze wspomnień pieśni, które znam, tka wątek wróżb Jak gdybym kiedyś swoje życie przeżył już... Na drzwi się nie oglądaj, nasienie sobacze Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas Skacz, jak ci każę, będę patrzył jak skaczesz! Encore, encore, jeszcze raz! Więc jem i śpię, pies śledzi wszystkie moje ruchy Gdy piję, powiem czasem coś, on wtedy słucha I widzę w oknie, zamiast zimy, lampę, psa I oficera, który pije tak jak ja! Nic nie ma za tą ścianą z wielkich, ciemnych belek Nad stropem nazbyt niskim, by skorzystać z szelek! Nic we mnie, prócz do świata żalu dziecięcego Tu nikt nie widzi, więc się wstydzić nie mam czego! Oczami za mną nie wódź, nasienie sobacze! Gdy piję w towarzystwie alkoholowych zmor! I nie liż mnie po rękach, gdy biję cię i - płaczę! Jeszcze raz! Jeszcze raz! Encore!

"Może i ja łachudra trochę jestem, może nawet całkiem, ale tak nisko, żeby o kobietach za ich plecami plotkować, to jeszcze nie upadłem." - Kusy do Proboszcza "Jak wójtowi z dupy durszlak zrobię, to do końca roku nie usiądzie." - Solejuk do Wójta "Ot, ile warte są układy z komunistami, odwróci się człowiek, od razu nóż w plecy."
Upiłam się Tobą, połową mych lat Zabrakło mi wiary, że można aż tak Fruwały motyle, godzinę czy pół Za krótko by serce obudzić ze snu Wróciłam do domu, nie sama – to fakt Ciekawa czym jeszcze zaskoczy mnie świat Czy wiesz co to znaczy, rozumiesz swój grzech? Pytała mnie mama - udałam, że śpię Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Upiłam się tobą, bez planów i gry Wisiałam w powietrzu - opadłam bez sił, Zabawne jest życie, nie każdy to wie, Kto wie, niech się życiem zabawia jak chce Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Poczuj tę chwilę, tę chwilę (poczuj) x4 Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Cały dzień, całą noc, Myślę czy, to był błąd Mniejsza z tym, mamy czas, Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Jeszcze raz, jeszcze raz Te chwilę, tę chwilę, Poczuj tę chwilę, Jeszcze raz, jeszcze raz
Janusz Radek Chciałbym Cię jeszcze raz tekst piosenki i tłumaczenie. Posłuchaj MP3 i obejrzyj teledysk z Youtube oraz sprawdź chwyty. chciałbym Cię zobaczyć przed wieczorem chciałbym przeżyć by móc Cię zobaczyć wyniósł mnie na rozżarzony piasek kwietniowej niepogody i ją zdyszaną podążającą moim śladem odwracając Raz, dwa, trzy Dzieciak równaj oddech Puls jest, czucie jest, więc jest dobrze Otwórz siebie, bo jak siebie zrozumiesz To jest nadzieja, że też sensu świata dotkniesz Dosyć wojen, dosyć płaczu Chcemy w zgodzie żyć Chcemy dożyć lepszych czasów Dłużej tak nie może być Wiele wyzwań, mało czasu Aby móc spełnić choć część
A kiedy grasz na żywo, widzisz to dużo lepiej i wydaje mi się, że wiele razy podczas występów słyszałam - 'Więcej, więcej! Dawaj jeszcze raz, jeszcze raz!'. Bywają momenty, w których jest naprawdę widoczne, że ludzie są bardzo przyzwyczajeni do patrzenia w telefon i szukania tam rozrywki. Szybkie zmiany są teraz czymś naturalnym.
Ty łapiesz luz, buch to płuc i nie pękasz. Chwytasz za puls, już nie bluzgasz a klękasz. Bo zdajesz sprawę sobie, co czeka twe dzieci. Jak ci w końcu słońce nie zaświeci. Jego życzę ci Man. Dosyć wojen, dosyć płaczu. Chcemy w zgodzie żyć. Chcemy dożyć lepszych czasów. Dłużej tak nie może być.

Jeszcze raz Lyrics: Gumy się skończyły, kicia, słyszysz? / Zakompleksiałe, sorry, zakompleksione / Małe kutasy nigdy nie widziały Toblerone, oh yeah / Co jest Włodek? Mamy tutaj problem

A może tak, a może nie?, Może za trzy minuty lub za dwie? Zaczyna się przedstawienie, Co będzie na arenie? Ja nie wiem!, Nie jestem pewien właśnie tego, Ja czekam jak Wzgorze-Ya-Pa 3, Kręcę, jak banda krętaczy I może już widzę inaczej?, A może nie, bo kto to wie, kto powie i wytłumaczy mi?, Może A, a może, B?, Może Do, a może, Re?, A może, nie daj Boże z Magikiem się Ale dziewczyno, tej nocy wyglądasz tak pięknie Właśnie tak Time Square nie może lśnić tak jasno jak ty Przysięgam, że to prawda Hej, Delilah Nie martw się dystansem Jestem właśnie tutaj, jeśli poczujesz się samotna Posłuchaj tej piosenki raz jeszcze, Zamknij oczy Wsłuchaj się w mój głos, to moje przebranie Jestem obok ciebie IKTm.